wtorek, 27 maja 2014

SPOTKANIE DYSKUSYJNEGO KLUBU KSIĄŻKI

Bohaterką „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator jest reporterka Alicja Tabor, która po latach powraca do rodzinnego Wałbrzycha, aby napisać reportaż o porywanych dzieciach.
Zbierając materiały rozmawia z rodzinami zaginionych, a także z okoliczną, dziwnie zachowującą się ludnością. W mieście wrze. Niedawno zmarł lokalny „prorok” Jan Kołek. Wielu nie wierzy w jego naturalne odejście, mnożą się teorie spiskowe łączące śmierć proroka i zaginięcie dzieci.  Ze splątanych opowieści stopniowo wyłania się przerażająca prawda o losach zaginionych dziewczynek. W tym samym czasie Alicja dowiaduje się też wiele o mrocznych tajemnicach swojej rodziny, na które cieniem położyło się szaleństwo matki, wyalienowanie ojca i samobójcza śmierć ukochanej siostry.
Bator pisząc „Ciemno prawie noc” korzystała z wielu gatunków literackich: powieści psychologiczne, kryminalnej, gotyckiej czy wręcz horroru. Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie paru rozdziałów będących opisem   "rozmów" z lokalnego forum internetowego. Autorka nazwała je trafnie "Bluzgi” - niestety często tak  wygląda internetowa rzeczywistość - pełna wulgaryzmów, wzajemnego obrzucania się błotem.
Książka, jak wykazała dyskusja, nie pozostawia obojętnym. Niektórych zarówno treść, jak  i język odrzucały, innych poruszyła do głębi. Były  głosy, że jest zbyt drastyczna, pojawiały się pytania czemu  służy pisanie o tak brudnych sprawach -  i to w tak nieprzyjemny sposób. Autorka często spotyka się z takimi zarzutami. W jednym z wywiadów tak je odpiera:  „Szanuję potrzebę czytania książek pokrzepiających, żeby odetchnąć, ugłaskać się – mówi Bator. – Ale są też pisarze, którzy używają talentu, by stawić czoło złu. Nie piszę, by świat upiększyć, ale by go zmienić. Coś podważyć, wbić szpilę. Jest mi bliski ideał twórcy, który zmaga się z demonami, bo mam cały zastęp własnych.” Większość motywację autorki uznała za ważną i tłumaczącą drastyczność treści i formy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz