Bohaterką „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator jest
reporterka Alicja Tabor, która po latach powraca do rodzinnego Wałbrzycha, aby
napisać reportaż o porywanych dzieciach.
Zbierając materiały rozmawia z rodzinami
zaginionych, a także z okoliczną, dziwnie zachowującą się ludnością. W mieście
wrze. Niedawno zmarł lokalny „prorok” Jan Kołek. Wielu nie wierzy w jego
naturalne odejście, mnożą się teorie spiskowe łączące śmierć proroka i
zaginięcie dzieci. Ze splątanych
opowieści stopniowo wyłania się przerażająca prawda o losach zaginionych
dziewczynek. W tym samym czasie Alicja dowiaduje się też wiele o mrocznych
tajemnicach swojej rodziny, na które cieniem położyło się szaleństwo matki,
wyalienowanie ojca i samobójcza śmierć ukochanej siostry.
Bator pisząc „Ciemno prawie noc” korzystała
z wielu gatunków literackich: powieści psychologiczne, kryminalnej, gotyckiej
czy wręcz horroru. Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie paru rozdziałów będących
opisem "rozmów" z lokalnego
forum internetowego. Autorka nazwała je trafnie "Bluzgi” - niestety często
tak wygląda internetowa rzeczywistość -
pełna wulgaryzmów, wzajemnego obrzucania się błotem.
Książka,
jak wykazała dyskusja, nie pozostawia obojętnym. Niektórych zarówno treść, jak i język odrzucały, innych poruszyła do głębi. Były głosy, że jest zbyt drastyczna, pojawiały się
pytania czemu służy pisanie o tak
brudnych sprawach - i to w tak nieprzyjemny
sposób. Autorka często spotyka się z takimi zarzutami. W jednym z wywiadów tak
je odpiera: „Szanuję potrzebę czytania książek pokrzepiających, żeby
odetchnąć, ugłaskać się – mówi Bator. – Ale są też pisarze, którzy używają
talentu, by stawić czoło złu. Nie piszę, by świat upiększyć, ale by go zmienić.
Coś podważyć, wbić szpilę. Jest mi bliski ideał twórcy, który zmaga się z
demonami, bo mam cały zastęp własnych.” Większość motywację autorki uznała za
ważną i tłumaczącą drastyczność treści i formy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz